Zobowiązuje nas do pracy i uczciwości. Staramy się rzetelnie uczyć, osiągać sukcesy na miarę naszych możliwości i postępować tak, by nie zawieźć zaufania rodziców i nauczycieli. Ksiądz Prałat był przecież wyjątkowy Swoje życie poświęcił ludziom. To wspaniały i mądry człowiek.
Katolicki ksiądz – patronem w publicznej szkole? Czy to nie dziwne? On zadziwiał nawet w swoich czasach, ale to dobrze. Wielcy ludzie wyrastają ponad przeciętność.
Urodził się 31 grudnia 1912 w Rybnickiej Kuźni k. Rybnika, jako dwunaste dziecko w rodzinie Szwedów. W jego domu panowała bardzo religijna atmosfera. Pielęgnowano w nim także wszystkie zwyczaje śląskich rodzin. Czymś naturalnym, należącym do porządku dnia była wspólna modlitwa. Konrad jako uczeń pilnością i wytrwałą pracą osiągał dobre wyniki. Podczas codziennej, odbywanej pieszo drogi do gimnazjum, które było oddalone o pięć kilometrów, uczył się poezji Horacego i Wergiliusza oraz utworów polskich poetów. Zawsze też wstępował do kościoła Matki Bożej Bolesnej, by prosić o światło Ducha Świętego i wytrwałość w nauce. Po przyjściu ze szkoły pomagał w pracy na roli i w gospodarstwie domowym, wieczory zaś przeznaczał na naukę.
U progu swojej dorosłości odkrył powołanie do kapłaństwa, kiedy znalazł się w seminarium, ksiądz rektor na podaniu o przyjęcie zapisał: „Wrażenie jak najlepsze, silnie rozwinięty, wysoki, skromny i miły”. Święcenia kapłańskie otrzymał 25 czerwca 1939 roku.
Na początku stycznia 1940 roku został aresztowany i wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, a później do Dachau. Obozowa rzeczywistość, w której przyszło mu żyć, nie zniszczyła w nim dobroci i szlachetności, a także wiary w to, że człowiek może być dobry. Pomagał innym więźniom, pracując jako pomocnik w obozowym szpitalu – pocieszał, dodawał otuchy. Był świadkiem pierwszych prób uśmiercania ludzi przy pomocy gazów trujących. Sam wiele razy cudem uniknął śmierci. Z narażeniem życia niósł pomoc chorym, spowiadał, udzielał Komunii Świętej, podnosił na duchu wątpiących, przygotowywał na śmierć. Nigdy nie zapomniał o swoim kapłańskim powołaniu.To, co dla księdza Konrada było strasznym doświadczeniem, niepojętym do zrozumienia cierpieniem, to los dzieci w oświęcimskim obozie. Pisał później, że tylko Bóg zna wymiary ich cierpień i upomni się kiedyś o prawa skrzywdzonych. Widział w dzieciach to, co może człowiek doświadczyć najpiękniejszego w życiu i nie potrafił pojąć, jak można takie niewinne istoty krzywdzić. Każdy naród otacza dzieci szacunkiem i miłością. Czyni wszystko, aby ich życie było radosne, pogodne, W swojej książce „Ponieśli swój krzyż” dał świadectwo o dzieciach, które pomimo strasznego losu, jaki im zgotowali dorośli, potrafiły sobie pomagać i wspierać się: zostawiły przykład godnego przyjmowania i przeżywania cierpienia, odkrywania jego sensu i wiary w zwycięstwo dobra nad złem. … urzeczywistniały swoim postępowaniem prawdziwy humanizm w miejscu, które było zaprzeczeniem tego, co ludzkie. 29 kwietnia 1945 roku przeżywa radość z odzyskanej wolności.
Różne były koleje życia Księdza Konrada - na obczyźnie we Francji, później, kiedy wrócił do Polski życie go też nie rozpieszczało. Przez ówczesną władzę ludową wzywany na przesłuchania, aresztowany i poniewierany tylko dlatego, że starał się być uczciwym i dobrym księdzem.
2.02 1981 r., mając 67 lat objął parafię MB Różańcowej w Łaziskach Górnych. Swoją posługę duszpasterską opierał na umiłowaniu porządku, obowiązkowości i bardzo solidnym działaniu. Jego postawa cieszyła i imponowała wielu wiernym. Szczególną uwagę i wiele czasu poświęcał dzieciom. Razem z nimi śpiewał, modlił się i im pomagał . Przygotowywał do przyjęcia Komunii św., organizował pielgrzymki i wspólne wyjazdy.
Ksiądz Konrad nauką o Bogu, szacunkiem dla innych i wielkim humorem wskazywał jak żyć. Tylko tyle i aż tyle.
Grażyna Słomka